niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 5.

"-Wyglądasz strasznie gorąco. Gdybym tylko mógł to bym Cię brał. - Skąd ja znam ten głos.
 Zerknęłam bardziej w bok , wysuwając się z przymierzalni, gdy przed moimi oczami pokazał się chłopak.
Ten jego uśmiech...
 KURWA. "
Skąd on się tutaj wziął?! Przecież to jest sklep z damską bielizną ! Nie mógł wiedzieć , że tu jesteśmy bo mu tego nie mówiłam . Wtopa.
- Hej Chris!- Zawstydzona przywitałam się z przyjacielem i schowałam się za materiałem przymierzalni.
-Hej Christian!! - Ada jak zwykle rzuciła się na chłopaka i zamknęła go w niedźwiedzim uścisku. Wspominałam już ,że nasz przyjaciel nie lubi jak się do niego mówi pełnym imieniem ? Na jego twarzy pojawiła się mina typu " Jeszcze raz tak powiesz a Cię zabije".
- Cześć laski !- Uśmiechnął się ukazując całe swoje uzębienie.
- Chris ! Tak ciężko było się odezwać ? Tęskniłam za Tobą.-Popatrzyłam na niego z wyrzutem po czym wciągnęłam go do przymierzalni i przytuliłam mocno.
- Tylko nie bądźcie za głośno !- Krzyknęła moja ukochana przyjaciółka , przez co na moja twarz zrobiła się czerwona. Chris popatrzył na mnie i poruszał w dziwny sposób swoimi brwiami.
-Chris ! NIE! - odepchnęłam go od siebie i wyrzuciłam z przymierzani.
- Pogadamy jak się przebiorę !- Krzyknęłam do niego i zaczęłam się przebierać w swoje ubrania.
-Ale tą bieliznę musisz kupić! Jest cholernie seksowna.!- Ugh co za debil..Mam nadzieje , że tylko mi się wydawało , że cały sklep to usłyszał. Przebrałam się szybko  i wyszłam do moich przyjaciół.
- W tym wyglądasz o wiele gorzej. - Skrzywił się Christian.
-Ale i tak Cię kocham !- Przytulił mnie mocno  i pocałował w czoło.
- Oh dzięki. To było miłe. - Moje słowa były przesiąknięte sarkazmem.
   Pochodziliśmy jeszcze trochę po centrum i pogadaliśmy. Chris z tego co opowiadał ,  spędził "CUDOWNY" weekend z Swoją babcią. Około godziny 20 pożegnałam się z moimi przyjaciółmi i skierowałam się w stronę domu. Wieczór był bardzo ciepły i głupio by było jechać teraz autem. Przechadzałam się ulicami  St.Marys , które były praktycznie puste. Jak widać tutaj ludzie nie lubią spacerować. Cały czas miałam wrażenie , że ktoś za mną idzie ale nie chciałam się obracać , bo ten ktoś mógłby sobie pomyśleć  , że się go boje. Właśnie miałam skręcać w ostatnią uliczkę zaraz koło mojego domu , gdy na drodze stanął mi jakiś chłopak.
- Znowu się spotykamy.- Odezwał się do mnie i uśmiechnął szeroko.
- To my się kiedykolwiek spotkaliśmy ?- Zapytałam zaskoczona bo za nic w świecie tego kolesia nie kojarzyłam.
- Nie pamiętasz tego jak kleiłaś się do mnie w klubie? - Wytrzeszczył na mnie swoje miodowe oczy.
-Przepraszam , ale chyba musiałam być troszkę nie trzeźwa. - Skrzywiłam się i wzruszyłam ramionami.
- To ja  krążę po okolicy , żeby się z Tobą zobaczyć a Ty mi mówisz ,że mnie nie kojarzysz?- Na jego twarzy widać było ból ale też rozbawienie . Szczerze mówiąc nie wiedziałam , które uczucie jest prawdziwe.
-Widocznie mam słabą pamięć, a tak w ogóle  to jak masz na imię? Może to  mi coś rozjaśni.- Uśmiechnęłam się do niego trochę nie pewnie.
-Jestem Justin. Justin Bieber. - A wtedy wszystko do mnie dotarło. Klub.Droga do łazienki. Jakiś facet. Rozmowa. Jego zapach. I ten uśmiech... Teraz wiem kto to jest.
- Tak.. Teraz sobie wszystko przypomniałam. - Popatrzyłam na niego oniemiała.
- Ohh widać po Tobie. Coś nie tak ? Źle się czujesz? - Poszedł do mnie z przerażeniem na twarzy i chwycił mnie za rękę. Ten zapach.. Jaki on piękny.. Teraz wszystko do siebie pasuje.
- Nie. Nie, wszystko jest ok. Naprawdę. - Ocknęłam się z swoich rozmyślań.
-Na pewno ? - Spytał , rozluźniając swój uścisk na moim ramieniu.
- Tak , na pewno. Będę szła już.- Wyrwałam swoją rękę z jego silnych rąk i udałam się w stronę mojego domu.
-Poczekaj ! Odprowadzę Cię ! Chcę mieć pewność ,że wszystko z Tobą ok. - Podbiegł do mnie i chwycił mnie za ramię obracając w swoją stronę.
-Nie trzeba. Naprawdę sobie poradzę.- Popatrzyłam na niego takim wzrokiem , że gdyby tylko mógł zabijać to koleś już dawno by nie żył.
- Ale ja jednak wolę to zrobić.  - Uśmiechnął się i pociągnął moją rękę.
- To w którą stronę? - Puścił mi oczko dalej trzymając moją dłoń.
- W prawo.. - Mruknęłam pod nosem. Nie chciałam by dowiedział się gdzie mieszkam. A po za tym Dawid nie byłby zadowolony , że się z kimś spotykam .
- Dobra , jesteśmy już obok mojego domu. Pozwól ,że ten kawałek przejdę już sama. - Popatrzyłam na niego i na nasze splecione dłonie. Serio gościu, nie rozumiem Cię. Znamy się tylko 15 minut.
- Dobrze. Ale obiecaj mi , że umówisz się ze mną na kawę. - Popatrzył na mnie takim wzrokiem , że jeszcze trochę i bym się zgodziła.
 - Przykro mi ale przeprowadzam się i muszę w końcu zacząć się pakować. Może w najbliższej przyszłości. - Nigdy w życiu. Chłopaku nie robię Ci nadziei.
- Mam nadzieję. Będzie mi niezmiernie miło. - Uśmiechnął się podchodząc w moją stronę i cmoknął mnie w policzek. Byłam pewna ,że moja twarz była teraz czerwona jak pomidor.
- Dobranooc.- Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego domu.
- Dobranoc maleńka. - Byłam pewna , że gdy to mówił na jego twarzy gościł uśmiech.
Dlaczego ten koleś mnie tak kręci. Magda, przecież ty się nie zakochujesz. Dla Ciebie chłopaki nie mają znaczenia. Kurwa. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, od razu udałam się do swojego pokoju i opadłam na podłogę opierając się o zamknięte drzwi.
Ten chłopak mi się podoba. Kręci mnie. To wszystko się tak nie skończy. Na pewno. Nie pozwolę na to. NIGDY.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Rano obudziłam się cała obolała. Wydaje mi się ,że to przez mój zły sen. Miałam przeczucie,że jak wstanę to głowa mi eksploduje. Przekręciłam się na drugą stronę i patrzyłam w okno. Myślałam o tym ,dlaczego ten facet mnie szukał. Przecież z jego wyglądem mógłby mieć każdą. A on wybrał mnie. Leżałam sobie w ciszy na łóżku ,gdy usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
-Wejść !- Krzyknęłam ,zakryta po same uszy kołdrą.
-Hej skarbie, jak się dziś czujesz?- Zapytał mnie mój brat wychylając głowę zza drzwi.
- Nie bój się, nie gryz e. Myślę ,że wszystko jest ok. - Obróciłam się w stronę drzwi i popatrzyłam na niego z uśmiechem wymalowanym na mojej twarzy.
-Cieszę się , bo mam Ci coś do powiedzenia. - Wszedł do pokoju i usiadł obok mnie opierając się o zagłówek łóżka.
- Ugh... Proszę Cię. Tylko mnie nie strasz. Po prostu mów. - Przytuliłam się do jego nagiego torsu przymykając oczy. W ten sposób przygotowywałam się na najgorsze.
- Chodzi o to ,że kobieta ,która sprzedaje nam ten dom w Stratford, chciała, by zakup został przyspieszony. Więc wychodzi na to ,że musielibyśmy się tam przeprowadzić trochę wcześniej.- Jego uścisk wokół moich ramion wzmocnił się, jakby czekał na najgorsze co może się teraz wydarzyć. Czyli mój wybuch.
-Dobrze.Zróbmy tak. - Popatrzyłam na niego i cmoknęłam go w policzek. Jego twarz ukazywała wielkie zaszokowanie ale za  chwilę jego miejsce zastąpiła ulga.
- Nie myślałem, że tak łatwo pójdzie. Wręcz przeciwnie, myślałem ,że będę musiał się z Tobą o to bić. - zaśmiał się troszkę nerwowo.
- Widać nie zawsze jest tak jak Ty to sobie wymyślisz. Nie jestem złą dziewczyną. Uwierz w to w końcu.- Wysunęłam się z jego uścisku i zatopiłam głowę w poduszkach.
-Wiem ,że nie jesteś złą osobą. Tylko trzeba cierpliwości , żeby to dojrzeć. Dobrze to w sobie ukrywasz , wiesz?  - Zapytał mnie i położył się na moim brzuchu.
-Wiem. I nie mam zamiaru tego zmieniać. Nie będę zmieniać się dla kogoś. Chce być  tym kim jestem. - Moje ręce zaczęły bawić się jego włosami. Wiem jak bardzo tego nienawidził. Ale jak widać dziś miał dobry dzień i nie sprzeciwiał się.
- Po prostu pozwól mu do siebie dotrzeć. - Podniósł się i popatrzył mi w oczy.
- O czym Ty mówisz ?!-Popatrzyłam na niego zaszokowana i podniosłam się z łóżka.
-Widziałem jak wczoraj rozmawiałaś z jakimś kolesiem. Widziałem też , że cię pocałował...
- STOP! Nie pocałował mnie tylko cmoknął w policzek, a to jest znaczna różnica. - Nie dał rady dokończyć bo  przerwałam mu w połowie zdania.
- Ughh.. Niech Ci będzie. Kochanie, po prostu się z nim spotkaj. Nic nie stracisz a możesz zyskać bardzo dużo. Przecież o tym wiesz. - Uśmiechnął się do mnie i zaczął kierować się do drzwi.
- Wiem o tym. Ale Ty też o tym wiesz, że nigdy nie dopuszczałam do siebie żadnego chłopaka oprócz Ciebie. - Odpowiedziałam mu zanim wyszedł z pokoju.
- Po prostu zrób to co mówi Ci serce. Choć raz go posłuchaj a nie kieruj się tylko rozumem. Idę do Chrisa naprawić auto. Nara Maleńka. - Krzyknął już z parteru, po czym usłyszałam ,że zamyka drzwi wejściowe.
-Nara Dav. - powiedziałam sama do siebie i skierowałam się w stronę łazienki. Teraz należy mi się długi , gorący prysznic. Tak , tylko o tym teraz marzę.
Naprawdę długo myślałam nad tym co powiedział mój brat. Myślę ,że ma trochę racji.Ale  myślę też , że to wszystko nie jest takie proste na jakie wygląda. Nawet nie wiem gdzie mam go szukać , nie zostawił mi swojego numeru, ani o mój też nie poprosił. Może On tak naprawdę nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Nie mam pojęcia co mam o tym wszystkim myśleć.Przerasta mnie to.
Przebrałam się w stój kąpielowy i skierowałam się na tył ogrodu gdzie znajdował się wielki basen ,czyli główna atrakcja podczas domówek robionych przez mojego brata.Może też dlatego ,że jako jedyna rodzina w okolicy ,mamy basen w ogrodzie. Cóż... Moi rodzice bardzo długo pracowali na ten dom. I w końcu się udało. Mój tata miał własną firmę  projektującą domy , ich wnętrza i ogrody. Główną osobą projektującą to wszystko była moja Mama. Miała niezwykły talent i potrafiła wypełnić nawet najmniejszą pustkę w mieszkaniu.
 U nas w domu wypełniała ją miłością, której cholernie mi brakuje. Brakuje mi tego ,że mogłam z nią porozmawiać jak z przyjaciółką...nie miałyśmy przed sobą żadnych tajemnic.
  Tak bardzo za nią tęsknie. Gdyby nie ta impreza pożegnalna ,na pewno by teraz siedzieli ze mną w ogrodzie i śmialibyśmy się z głupich i bezsensownych dowcipów mojego taty.. Już wiem po kim Dawid jest taki zabawny.. Ja po ojcu chyba nic nie mam.. Może tylko to ,że jestem tak samo uparta jak on.
  Założyłam sobie ręcznik na głowę by promienie słoneczne mnie nie raziły. Leżałam tak chyba z 2 godziny ,gdy poczułam zimną ciecz spływającą po moim brzuchu. Zrzuciłam szybko ręcznik z mojej twarzy i ujrzałam Dawida szczerzącego się tak ,że jeszcze trochę i usta kończyłyby mu się pod uszami. Popatrzyłam  na niego złowrogim spojrzeniem i rzuciłam się w jego stronę.
-Już kurwa nie żyjesz !!! -Krzyknęłam i wrzuciłam go do basenu. Nikt nie będzie zadzierał z Magdą Jackson .NIGDY.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Wcale nie nawalilam. Wcale.  Przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz