środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 8.

Pamiętajcie o komentarzach!! ;)
"- Nie , to znaczy możemy się spotkać wcześniej. - Zbyt łatwo mu ulegam.
- No to dobrze. Jutro o 14 pasuje  ?- Zapytał zadowolony.
- Tak.. Myślę,że tak..- odpowiedziałam szybko. Za szybko.
- No to do zobaczenia Mag.-Pożegnał się. Kocham jak tak do mnie mówi.
- Do zobaczenia Jus.- Uśmiechnęłam się i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Magda, ty się coraz bardziej zakochujesz. Nie może tak być."

 Od samego rana chodziłam podekscytowana spotkaniem z Justinem. Wiedziałam ,że muszę wyglądać ładnie ale nie przesadnie. Przecież nie może pomyśleć ,że się dla niego stroję , nie?

 Wstałam z łóżka i pobiegłam pod prysznic. Wyszłam z kabiny i otuliłam swoje ciało ręcznikiem , po czym udałam się do pokoju, wsunęłam na siebie czarną koronkową bieliznę, którą kupiłam przed zakończeniem roku na zakupach z Adą. A co do Ady...mamy się spotkać zaraz po mojej randce z Justinem. Ubrałam na siebie wybrany zestaw i wzięłam się za makijaż. Gotowa zeszłam na dół i przygotowałam sobie płatki z mlekiem. Jeżeli na śniadanie są płatki to znaczy,że dzień będzie zajebisty. Pojedzona wrzuciłam talerz do zmywarki i skierowałam się do salonu pokazać się Dawidowi. Chciałam by to on ocenił czy wyglądam dobrze.
-Hej skarbie !- krzyknęłam i cmoknęłam go w policzek.
- Hej, jak tam ?- odpowiedział uśmiechnięty i zmierzył mnie wzrokiem. -Wybierasz się gdzieś?-Dodał po chwili.
-Tak. Wychodzę z kolegą.- Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Czy te spodnie nie są za krótkie jak na spotkanie z kolegą ? - Popatrzył na mnie i dał nacisk na ostatnie słowo.
- Nie nie są za krótkie. Wiesz co? Miałam nadzieje ,że ucieszysz się , że w końcu się z kimś spotykam. Ale ty oczywiście swoje. Przepraszam Dav ale nie jesteś moim ojcem i nie możesz za mnie decydować w co mam się ubierać!- Krzyczałam.
-Wiem ,że nie jestem Twoim ojcem ale jakbyś nie zauważyła to choć trochę staram się Ci go zastąpić!- Również krzyczał. Patrzyłam na niego z łzami cisnącymi się do oczu. Myślałam ,że to koniec kłótni lecz on znów się odezwał.
- Ahh no tak zapomniałem. Ty nie zwracasz uwagi na to co się dla Ciebie robi. Jesteś cholernie  zapatrzona w swoją pieprzoną osobę. I może gdyby nie ty to rodzice by teraz z nami byli ! I to oni by z Tobą rozmawiali!-Gdy usłyszałam to co mi powiedział , moje nerwy już puściły. Rozpłakałam się, nie docierało do mnie to co powiedział. Był zdenerwowany, a gdy człowiek jest zdenerwowany zawsze mówi prawdę. Nienawidzę go.
- Nienawidzę Cie. - Popatrzyłam na niego ze wściekłością i żalem wymalowanym na twarzy. -Tak cholernie Cie nienawidzę. - Dławiłam się łzami ale nadal na niego patrzyłam.
- Mag... Przepraszam.Wiesz ,że nie miałem tego na myśli.- Ominął sofę i kierował się w moją stronę a ja cofałam się w tył.
-Miałeś to na myśli. Tak dawno chciałeś mi to powiedzieć. Czuje to. I wiesz co jeszcze czuję ? - Patrzył na mnie i czekał aż kontynuuję.- Czuję ,że straciłam rodziców i straciłam najbliższą mi osobę. Ciebie.- Widziałam jak chciał coś powiedzieć ale pokręciłam tylko przecząco głową.
-Nic nie mów. Wszystko już wiem. - Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z domu.
 Cholera. Miało być tak idealnie. Miałam spotkać się z Justinem , spędzić cudowny dzień w jego towarzystwie. Miałam się świetnie bawić. A zamiast tego siedzę pod drzewem na łące za domem i ryczę. Dzięki Dav. Pomogłeś. Wszystko się posypało. Kocham Dawida, ale chyba nigdy nie wybaczę mu tego co powiedział. Czy to na serio była moja wina ? Czy to ja zabiłam moich rodziców? Jestem pojebana.
  Wzięłam mój telefon i i chciałam zadzwonić do Justina.Chciałam powiedzieć co się stało. Chciałam by mnie przytulił i powiedział ,żebym to olała. Ale nie mogłam , nie mogłam tak po prostu powiedzieć mu co stało się w moim życiu zanim on się w nim pojawił. W tym momencie mogłam tylko zrezygnować ze spotkania i zaszyć się gdzieś , gdzie miałabym spokój od Dawida i wszystkich problemów. Chociaż na jakiś czas. I nawet mam już pomysł gdzie mogę się zatrzymać.


Cześć dziadku !- Krzyknęłam do słuchawki. Wiedziałam ,że dziadek zawsze był chętny na moje odwiedziny. Kochał mnie tak mocno jak ja jego. I chyba rozumieliśmy się jak nikt inny. Nie odwiedzałam go od śmierci moich rodziców. Więc to już prawie 3 lata. Pewnie jest obrażony.
 - Cześć kochanie ! Jak miło,że dzwonisz.- Byłam pewna ,że teraz się uśmiecha. Zawsze to robi.
-Też się cieszę ,że Cię słyszę. Słuchaj, mam teraz wakacje, więc chciałabym spędzić je po za domem. Czy mogłabym wpaść do Ciebie przynajmniej na tydzień? Bardzo mi na tym zależy. - Zapytałam go i czekałam na pozytywną odpowiedź.
- Wiesz ,że zawsze jesteś tutaj mile widziana. Ranczo tęskni za tobą. A najbardziej Michael.- Usłyszałam jak dziadek się śmieje.
- On jeszcze żyje ?!- krzyknęłam do słuchawki. Ahh tak... Michael to mój koń. Dziadek  zakupił mi go na moje 14 urodziny. Zawsze marzyłam by mieć własnego konia. OCZYWIŚCIE BIAŁEGO!
-Skarbie ! On jest równie silny jak jego pani. Żyje i ma się dobrze. - Zaśmiałam się i oparłam o pień drzewa. Cholera jest tak strasznie gorąco.
- To dobrze. Już nie mogę się doczekać aż wezmę go na małą przejażdżkę.- Wachlowałam się ręką. Umrę z tego ciepła, serio.
- To kiedy odwiedzisz swojego staruszka? - John zaśmiał się. Tak właśnie mój ukochany dziadek ma na imię. Jak na swoje 76 lat to bardzo dobrze się trzyma. Po śmierci babci był załamany ale szybko się pozbierał. Żył tą świadomością ,że babcia jest szczęśliwa tam gdzie jest.
- Myślę ,że po jutrze będę na miejscu. Wiesz.. droga daleka a jeszcze się spakować muszę. - Podniosłam się z trawy i spacerowałam po łące. Muszę jeszcze zadzwonić do Justina. Kurwa.
- Przyjedziesz sama ? A co z moim wnukiem ? Gdzie jest Dawid ? - Głos dziadka lekko zadrżał.
- Dawid jest cały i zdrowy. Po prostu ma dużo pracy i nie da rady jechać ze mną.- Bałam się ,że dziadek wyczuje małe kłamstwo z mojej strony. Ale bez potrzeby.
- Ahh no tak, jest już dorosły. Jestem też pewien ,że nie tylko praca go zatrzymuje. - Zaśmiał się głośno. - Ahh Ci mężczyźni.
-Haha. Tak , być może ,że nie tylko praca.-Odpowiedziałam mu śmiechem. - Ale pogadamy na ten temat jak już przyjadę.
-Dobrze kochanie. Czekam na Ciebie  z niecierpliwością. - Usłyszałam jak włącza telewizor.
- Kocham Cię dziadku. - To prawda. Bardzo go kocham.
- Ja Ciebie też skarbie. Do zobaczenia. - Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć , w słuchawce słychać było tylko sygnał zakończenia połączenia.
 Wiem , że dni , które spędzę Johnem , nie będą stracone. Wręcz przeciwnie. Gdy wrócę, będę mądrzejsza o wiele więcej. Zawsze tak było. Dziadek zawsze bardzo dużo ze  mną rozmawiał i poświęcał mi strasznie dużo czasu. A wiem jaki był dla niego cenny. Cieszę się , że jestem dla niego ważna. I dziękuje mu za to ,że tak bardzo się dla mnie poświęca.
 Chodziłam zdenerwowana po łące i zastanawiałam się czy mam zadzwonić do Justina. Wiem ,że do spotkania zostało niecałe 40 minut. Ale nie jestem pewna czy mam ochotę na nie iść. Gdyby nie Dav nawet bym się nad tym nie zastanawiała. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam jego numer. Raz się żyje, nie ? Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Już miałam się rozłączać gdy usłyszałam cudowny głos w słuchawce.
-Aż tak się niecierpliwisz? - Zaśmiał się głośno.
-Tak... to znaczy nie... właśnie o to chodzi,że..- Zacięłam się. Nie wiedziałam jak mam mu odmówić.
- Mów, bo zaczynam się martwić. - Jego głos stał się poważniejszy.
-Nie martw się. Chodzi o to ,że nie możemy się dziś spotkać.- Powiedziałam to zdanie jak najszybciej się dało.
- Co ? Dlaczego? Coś się stało?- Zadał milion nie potrzebnych pytań na sekundę.
-Nie ! To znaczy tak... Po prostu źle się czuję i nie jestem  stanie się spotkać. - Odpowiedziałam. Było mi cholernie przykro ,że tak go okłamuje. W sumie to w jakimś sensie mówię prawdę. Czuję się fatalnie.
- To może ja wpadnę do Ciebie  i się Tobą zajmę co ?- Cholera. Tego nie przemyślałam.
- Nie. Wiesz... naprawdę ,źle się czuję.Być może to jakaś grypa. A chyba nie chcesz być chory? - Zapytałam. Magda ty kłamczucho. Hmm ... coraz lepiej mi to idzie. Ze mną jest już cholernie źle.
- Nie boję się tego ,że będę chory. Będę u Ciebie za 20 minut. I nie ma gadania ! - Zachichotał i odłożył słuchawkę.  Co za cholerny skurwysyn! Jest taki uparty. Mam 20 minut na ogarnięcie się.
 Pobiegłam szybko w stronę domu , ale nie weszłam frontowymi drzwiami. Do środka dostałam się dzięki drzwiom kuchennym. Sprawdziłam salon i kuchnie. Zero śladu Dawida. Usłyszałam za to ,że u niego w gabinecie słychać jakieś odgłosy. Pewnie pracuje. Ktoś musi zająć się firmą.
   Pobiegłam schodami do góry i wpadłam do łazienki. Gdy stanęłam przed lusterkiem nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. DOSŁOWNIE.
     Poprawiłam szybko makijaż i włosy. Gdy już byłam gotowa, pobiegłam do pokoju zobaczyć która jest godzina. Była 14:10. Miałam 15 minut czasu. Chwyciłam telefon i napisałam smsa do Justina.
              "Jak już będziesz pod domem. Nie dzwoń dzwonkiem. Napisz mi smsa.
                                                                    Mag. ;)  "
 Nie chciałam by Justin stanął twarzą w twarz z Dawidem. Jeszcze nie teraz. Położyłam się na łóżku i czekałam na Biebera. Poczułam ,że mój telefon wibruje. Dostałam wiadomość.
                     "Jestem pod domem. Księżniczko spuść warkocz i daj wejść swojemu księciu do pokoju. JB"
   Co za debil. Zeszłam na palcach na dół i udałam się do głównych drzwi. Otwarłam je i zobaczyłam Justina uśmiechającego się do mnie.
 - Cześć piękna. Wpuścisz mnie do swojego królestwa ? - Zaśmiał się i puścił mi oczko.
- Umm.. Hej. Jasne. Wchodź. Przepraszam. - Poczułam ,że moje policzki nabierają czerwonych odcieni.
- Rumienisz się.. To słodkie.- Uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek.
-Przestań. - Szepnęłam i szturchnęłam go w ramie. - Chodź do góry. Tylko zachowuj się jak najciszej.
- Ugh... I tak jestem obrażony. To bolało.- Popatrzył na mnie z wyrzutem i rozbawieniem , które za wszelką cenę chciał ukryć.
- Dobrze. Panie obrażalski , zapraszam do mojego królestwa. - Zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę. Ten idiota nie przewidział takiego ruchu i wygrzmocił na mój mięciutki dywan.
Wybuchłam głośnym śmiechem i pomogłam mu się podnieść.
- Tak. Śmiej się dalej ! Hahaha. Przecież to było takie zabawne. - Popatrzył na mnie po czym usiadł na łóżku.
-Masz rację , to było cholernie zabawne.- Zachichotałam i usiadłam obok niego.
-Masz ochotę na coś do picia?  -Zapytałam i skierowałam się do dzbanka z sokiem pomarańczowym.
- Ummm.. Jeżeli mógłbym prosić.- Popatrzył na mnie i posłał mi jeden z tych swoich czarujących uśmiechów.
- Sok pomarańczowy. Lubisz? - Zapytałam i zerknęłam w jego stronę.
- Uwielbiam. - Pokiwał głową.
- Cóż... Ja też. - Uśmiechnęłam się i podałam mu szklankę.
- Tak więc. Nie widzę ,by cokolwiek Ci dolegało. - Zmierzył mnie od góry do dołu i oparł podrapał się po brodzie. Cholera , kompletnie zapomniałam o tym by symulować.
-Ummm no.. Wzięłam tabletki przeciwbólowe i przestało. - Uśmiechnęłam się nie do końca przekonana tym czy mi uwierzy.
-Rozumiem. - Uśmiechnął się.
 Justin siedział u mnie dobre 2 godziny. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Dowiedziałam się ,że ma dwójkę przyrodniego rodzeństwa. Obiecał mi ,że kiedyś mnie z nimi zapozna. Ja nie powiedziałam mu o tym co miało miejsce 3 lata temu. A on nie naciskał. Czuję ,że będziemy się świetnie dogadywać.
- Skarbie ja już będę się zbierał. Siedzę tutaj 2 godziny. - Uśmiechnął się  i zaczął wstawać. - Nie żeby mi się nie podobało czy coś. Ale muszę jeszcze pomóc naprawić ojcu samochód.
- Rozumiem. Szkoda ,że musisz jechać ale jakoś Ci to wybaczę.- Zaśmiałam się.
-Musisz. - Popatrzył na mnie.
- Ja wcale nic nie muszę. - Wystawiłam mu język.
- Musisz bo jak nie to inaczej będziemy rozmawiać. - Łobuzersko się uśmiechnął.
-Hmm... Jestem bardzo ciekawa jak. - Popatrzyłam na niego z założonymi rękoma.
- A tak!- Krzyknął i zaczął mnie łaskotać. Krzyczałam i błagałam żeby mnie puścił . Ale zrobił to dopiero wtedy gdy powiedziałam mu ,że mu wybaczam. Chore , nie ?
 Stałam właśnie w drzwiach i żegnałam się z Justinem.
- To jak widzimy się w tym tygodniu?-Zapytał mnie pełen nadziei.
-W tym tygodniu odpada... Jadę do Dziadka.Muszę odpocząć.- Uśmiechnęłam się do niego.
- Na jak długo jedziesz? - popatrzył na mnie smutny.
-Myślę,że nie dłużej niż 2 tygodnie. - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Ale będę tęsknił.-Schylił głowę i patrzył na swoje buty.
- hahaha. Ja też.Ale obiecuję ,że jak wrócę to pierwsze co zrobię to spotkam się  z Tobą.- Cmoknęłam go w policzek.
-Ja mam taką nadzieję !- Popatrzył na mnie zadowolony.
-A teraz zmykaj bo już późno.A muszę się spakować jeszcze. - Puściłam mu oczko i podeszłam w jego stronę.
- Trzymaj się Mag. - Przytulił mnie do siebie.
- Ty również Justin.- Pocałowałam go w policzek a on pocałował mnie.
- Dobranoc. - powiedzieliśmy równocześnie. Czego wynikiem był wybuch śmiechu.
 Patrzyłam jak odjeżdża spod domu.. Pomachałam mu jeszcze i sama zniknęłam w swoim pokoju. Chwyciłam telefon i napisałam smsa do Ady.
  " Przepraszam ale nie dam rady się dziś spotkać. Wyjeżdżam. Będę za 2 tygodnie. Trzymaj się ;)"

Było mi przykro ,że nie zobaczę się z nią jeszcze przed wyjazdem. Ale cóż.. Moje spotkanie z Justinem się przedłużyło a teraz już na prawdę nie mam siły ani ochoty na rozmowy.
 Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Pierdzielę. Wiem ,że nie ma jeszcze 20:00 ale jutro muszę wcześnie wstać.

Dzień drugi.

Wstałam wyspana i wypoczęta. Jeszcze w piżamie wzięłam się za pakowanie. Przede mną dobre 5 godzin jazdy.Ale czego się nie robi by wypocząć. Gotowa pobiegłam pod prysznic, przebrałam się i umalowałam. Wzięłam moje walizki i postawiłam przed drzwiami pokoju.
  Zeszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie i kanapki na drogę. I tak muszę wstąpić do jakiegoś sklepu po coś do picia. Pojedzona pobiegłam na górę w celu zabrania swoich walizek. Schodząc po schodach usłyszałam przeraźliwy krzyk Dawida.
- Co Ty wyprawiasz?!- Stał na szczycie schodów i patrzył na mnie z przerażeniem.
- Wyjeżdżam.- Wzruszyłam ramionami. KARMA JEST DO BANI , CO ?

Komentarze!!! <3 u="">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znów zawaliłam sprawę. 

Rozdział jest jaki jest. Przepraszam was. W przyszłym tygodniu mam ferie więc myśle ,że 3 rozdziały nowe wpadną. Jak widzicie zestawy , które są ukryte pod wyrazami , sama tworzę. Narazie nie są to jakieś nie wiadomo jakie cudowne ale dopiero się uczę ;)


A  TAK W OGÓLE TO JAK SIĘ PODOBA TELEDYSK DO #CONFIDENT ? MI OSOBIŚCIE PODOBA SIĘ BARDZOOOOOO ! JUSTIN WYRYWA LASKI NA TAKIS <3 br="">
-MUCH LOVE. WASZA @ImYourAngel_JB
PS. JEST 02:55 W NOCY A JA DODAJE ROZDZ. POZDRO ;D

DO NASTĘPNEGO!

2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz. Czasem zdarzają się literówki ale to normalne ;) Jak możesz to informuj mnie http://someone-dear.blogspot.com chyba że tego nie robisz ;) a przy okazji zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń